środa, 21 sierpnia 2013

Praga jest piękna

Praga - nazywana młodszą a czasami nawet brzydszą siostrą Warszawy - nie często odwiedzana jest przez turystów. Ma opinię zaniedbanej i raczej niebezpiecznej dzielnicy. Jestem więc zaskoczona, kiedy Jon i jego rodzina proszą mnie, aby pojechać na Pragę.

Matka Jona (dziarska starsza pani, która wcale nie wygląda na swoje 85 lat) tłumaczy, że przy Targowej 41 mieszkały przed wojną jej krewne. - Czy ten dom jeszcze stoi? - Myślę, że tak. Praga nie była w czasie wojny zniszczona tak bardzo jak lewa strona Warszawy. Zachowało się tam wiele budynków z końca XIX i początku XX wieku. Wsiadamy więc do taksówki i ruszamy na prawy brzeg.

Naszym pierwszym przystankiem jest praska katedra. Pokazuję turystom mozaikę z herbem dzielnicy i pokrótce opowiadam o narodzinach młodszej siostry Warszawy. Wyjaśniam, że nazwa Praga pochodzi od słowa próg. W średniowieczu każdy, kto docierał tutaj, był już na progu Warszawy. Miejsce to nie było marginesem, ale wstępem do stolicy. W XVIII i XIX wieku przy ulicy Targowej i na zachód o niej odbywały się wielkie targi bydła i koni. Zapomniane dziś rejony Starej Pragi tętniły życiem. Kwitł handel, a wśród kupców słychać było języki: polski, rosyjski i jidysz.

Żydzi aż do 1940 r. stanowili znaczny odsetek mieszkańców Pragi. Do dziś w dzielnicy zachowało się kilka budynków wzniesionych dla społeczności żydowskiej. Pokazuję moim turystom akademik dla żydowskich studentów, w którym mieszkał Menachem Begin i Gmach Wychowawczy Warszawskiej Gminy Starozakonnych ufundowany przez Michała Bergsona. Oba budynki zaprojektował architekt Henryk Stifelman w I połowie XX wieku.

Naprzeciw kina Praha przy ul. Kłopotowskiego odkrywamy dawną mykwę, czyli rytualną łaźnię. Dziś mieści się tam liceum im. Jacka Kuronia. Skoro jest mykwa, musiała być też synagoga. - Co się z nią stało? – Znajdowała się tuż obok – wyjaśniam – dokładnie tam, gdzie widać plac zabaw dla dzieci. To był elegancki budynek w kształcie rotundy, wpisujący się w pejzaż Pragi od lat 30. XIX wieku. Niestety, komuniści nie mieli doń sentymentu i choć synagoga przetrwała wojnę w stanie pozwalającym na renowację, kilkanaście lat potem została zburzona.

Synagoga i mykwa przy dawnej ul. Szerokiej (obecnie Kłopotowskiego)

Mam jednak dobrą wiadomość. Malowidła z innej synagogi zachowały się przy ulicy Targowej. Zostaną pokazane w Muzeum Pragi, którego budowa zakończy się w 2014 roku. Ruszamy więc na Targową. Główna ulica prawobrzeżnej Warszawy wygląda jak wielki plac budowy. Trwa nie tylko konstrukcja muzeum, ale także II linii metra. Naprzeciw muzeum znajdujemy kamienicę nr 41. To kluczowy moment całej wycieczki. Jon z córkami robią zdjęcia. Seniorka rodu ogląda dom ze wzruszeniem. Na chwilę znika plac budowy. Wraca przedwojenna Targowa znana z opowieści krewnych. Konie ciągnące dorożki stukają kopytami o bruk, przechodnie śpieszą się na bazar Różyckiego lub odpoczywają na zielonym skwerze ciągnącym się wzdłuż ulicy. Nieoczekiwanie „brzydka siostra” nabiera szczególnego uroku…

Ulica Targowa w I połowie XX wieku

Zwiedzanie Pragi kończymy przy prawosławnej katedrze Św. Marii Magdaleny. Turystów zachwyca monumentalna architektura i ilość złota zdobiąca wnętrze świątyni. Dawny symbol rosyjskiego panowania w stolicy jest dziś jedną z najpiękniejszych wizytówek Pragi.

- Dziękujemy Ci za wspaniałą wycieczkę – pisze Jon tydzień później – Sprawiłaś, że nasz pobyt w Warszawie stał się znaczący i godny zapamiętania.

piątek, 16 sierpnia 2013

Kiedy znów będę mały

Moi turyści to izraelska para z trzema synami. Dwóch służy w wojsku. Trzeci wkrótce rozpocznie studia. Ona – wysoka blondynka – przyjechała do Polski specjalnie po to, aby odwiedzić rodzinne miasto swojego ojca. On – śniady brunet – wyjaśnia, że jest z Iraku, ale bardzo interesuje go historia Europy. Udajemy się na standardowy spacer śladami bohaterów getta. Małżeństwo z uwagą słucha historii Anielewicza i Edelmana. Synom trudno się skupić. Rozmawiają między sobą i rodzice co chwila muszą ich uciszać tak, jak ucisza się niesforne dzieciaki.

W Muzeum Historii Żydów Polskich turyści zwiedzają wystawę czasową „Listy do tych, co daleko”. Czarno-białe filmy z międzywojnia są oryginalną pocztówką wysłaną z przeszłości. Pokazują życie żydowskie w dużych polskich miastach i w małych miasteczkach zwanych wówczas sztetl. Z ekranów patrzą na nas uśmiechnięte dzieci zaciekawione kamerą. Ile z nich przeżyje nadchodzącą wojnę?

Po wizycie w Muzeum postanawiamy zobaczyć sierociniec przy ul. Jaktorowskiej. Miejsce to rzadko odwiedzają zagraniczni goście. Tymczasem jest ono związane ze znaną na całym świecie postacią Janusza Korczaka. Moja turystka z zawodu jest nauczycielką, o Korczaku dużo czytała i koniecznie chce zobaczyć Dom Sierot, który on założył 101 lat temu.

Budynek przy ul. Jaktorowskiej cudem przetrwał wojnę. Kiedy w 2012 r. Polska obchodziła rok Janusza Korczaka, został gruntownie wyremontowany. Na dziedzińcu wita nas popiersie Dobrego Doktora. Obok dostrzegamy plac zabaw. Widać, że gmach nadal służy jako dom dziecka. Turyści pytają, czy można wejść do środka. Okazuje się, że wewnątrz mieści się Ośrodek Badań i Dokumentacji „Korczakianum” . Niedawno otwarto tam ekspozycję na temat założyciela Domu Sierot. Ochroniarz uprzejmie otwiera nam drzwi do sali, w której mieści się wystawa. Jednocześnie pojawia się pracownica „Korczakianium”, z którą miałam przyjemność niedawno studiować i współprowadzić warsztaty dla młodzieży.

Od razu zagaduje moich turystów po hebrajsku. Są zaskoczeni, słysząc ojczystą mowę w Warszawie. –Gdzie się Pani nauczyła naszego języka? – Tutaj, w Polsce. Na Uniwersytecie Warszawskim. Miła rozmowa rekompensuje turystom fakt, że wystawa o Korczaku została przygotowana tylko w języku polskim. Ponadto, z uwagą oglądają zdjęcia. Ich wzrok zatrzymuje się na fotografii przedstawiającej dzieci z Domu Sierot przy obiedzie. Bez trudu rozpoznajemy jadalnię w dzisiejszej sali wystaw. Jak głośno i wesoło musiało być tu wtedy, gdy setka dzieci brzęczała sztućcami, opowiadając sobie, jak było w szkole i planując, w co będzie grać po południu…

Na jednej z plansz wystawowych odnajduję fotografię małego Henryka Goldschmidta, znanego później jako Janusz Korczak. Chłopiec siedzi na stołeczku wyprostowany, uczesany elegancko i ubrany w garniturek z białym kołnierzem. – Myślałam, że jako dziecko był bardzo biedny – mówi moja turystka. – Ojca stracił jako nastolatek – wyjaśniam – To wpłynęło na całe jego życie. Musiał podjąć pracę, by pomóc matce w utrzymaniu domu i dostać się na studia. Zaczynał od udzielania dzieciom korepetycji…

Wychodząc z budynku, mijamy dwie jasnowłose dziewczynki, które ze śmiechem biegają po korytarzu. Przypominają mi się słowa Janusza Korczaka: Kiedy śmieje się dziecko, śmieje się cały świat…

środa, 7 sierpnia 2013

Warszawski wehikuł czasu

Zvi i Zvia właśnie przylecieli z Portugali, a wieczorem odlatują do Izraela. Mają więc tylko pięć godzin na to, żeby zwiedzić Warszawę. Po drodze z lotniska do centrum pośpiesznie układamy program zwiedzania. Zvi chce zobaczyć bunkier Anielewicza, Zvia miejsce, w którym jej ojciec mieszkał przed wojną. Oboje są zainteresowani Starym Miastem i nowoczesną Warszawą. Kategorycznie odmawiają wizyty w jakimkolwiek muzeum. Czy uda nam się zrealizować ten ambitny program i w tak krótkim czasie poznać historię i współczesne życie miasta? Na szczęście, mamy do dyspozycji samochód!

Naszym pierwszym przystankiem jest ulica Winnicka na Ochocie. Według ojca Zvii, to właśnie na rogu Winnickiej i Grójeckiej stał jego rodzinny dom. Obecnie znajduje się tam wysoki, żółty blok. Tuż obok jest OCH Teatr. Numer 8, pod którym mieszkali przodkowie mojej turystki, nosi dziś kawiarnia o wdzięcznej nazwie „Honoratka”. Wydaje się, że po przedwojennej Winnickej nie pozostał żaden ślad… Mimo to, Zvia jest wzruszona. Robi zdjęcia, które zamierza pokazać ojcu.

Honoratka, Winnicka 8B

Z Ochoty udajemy się na Wolę, aby przy ulicy Chłodnej zobaczyć instalację „Most Pamięci” i najwęższy dom świata, który swoim nazwiskiem firmuje izraelski pisarz – Edgar Keret. Turyści są zaskoczeni rozmaitością wolskiej architektury. Kamienice pamiętające czasy getta przeplatają się tutaj z komunistycznymi blokami i nowoczesnymi, szklanymi wieżowcami. Opowiadam turystom o tragicznej historii dzielnicy. Wspominam, że właśnie mija kolejna rocznica Powstania Warszawskiego, po którym Wola wciąż nosi blizny.

Most Pamięci, Chłodna

Nieoczekiwanie naszemu kierowcy udaje się namówić dotychczasowych przeciwników muzeów na wizytę w Muzeum Powstania Warszawskiego. Film „Miasto ruin” – pokazujący zniszczoną Warszawę w 1945 r. – robi wrażenie na nas wszystkich… Na miejscu Starówki widać wypalone domy, na terenie dzisiejszego Muranowa tylko gruzy…

Pół godziny później spacerujemy po Muranowie. Tam, gdzie był bunkier Anielewicza, Zvi kładzie symboliczny kamień. Następnie udajemy się pod pomnik Bohaterów Getta wzniesiony w 1948 r. i otwarte w kwietniu br. Muzeum Historii Żydów Polskich. W tym miejscu przeszłość i przyszłość spotykają się, tocząc nieustanny dialog.

Ostatnim punktem naszej wycieczki jest Stare Miasto. Na tle innych starych miast w Europie nie wygląda z pozoru oryginalnie. Kilka wąskich uliczek, mały rynek, ceglane mury... Jednak, kiedy wspomni się, że cała Starówka została wzniesiona od nowa po 1945 r., staje się ona miejscem wyjątkowym…

Na skarpie, z której rozciąga się piękny widok na Wisłę, robimy kilka pamiątkowych zdjęć. Zvi i Zvia dziękują mi za wspólnie spędzony czas. Warszawa znana im dotąd z rodzinnych wspomnień dała się poznać osobiście jako przyjazne miasto, dumne ze swoich historycznych bohaterów, ale pędzące ku nowoczesności. Nasz samochód sprawdził się zaś jako wehikuł czasu, krążący między dawną i nową Warszawą.